Tania laweta Austria 24/7

Przyrzekają gruszki na wierzbie?

Oczywiście nie przyrzekamy „gruszek na wierzbie”. Nie możemy zapewnić 100% doskonałości. Chociażby natężenie ruchu w rejonie Austrii, które nie poddaje się przypuszczeniom i potrafi sprawić odwleczenie momentu naszego przyjazdu na miejsce. Nabyliśmy tymczasem 100% gwarancji, że posiadamy wystarczający sprzęt. W dowolnych warunkach wyciągniemy busa z przekopu nawet gdy konieczny byłby HDS. Gwarantujemy, że nasze, w każdym przypadku niezawodne lawety i autolawety dowiozą pewnie samochody osobowe, a także dostawcze. Z czystym sumieniem potrafimy zagwarantować, że w naszych rękach busy, furgonetki, małe maszyny budowlane czy wózki widłowe są całkowicie pewne. W zasadzie dla nas pozytywną obsesją wzmocnioną jakością jest bezwzględnie holowanie i lawetowanie.

Co tworzy jakość naszych usług? Jakość sprzętu, mobilnego serwisu i wiedza mechaników. W godzinach szczytu bądź w godzinie zwidów, regularnie ten sam poziom zmierzający do doskonałości. Czy to na peryferiach Austrii czy na autostradzie w każdym przypadku prowadzi nas ta myśl – profesjonalnie, ale dokładnie.

Jakość pomocy drogowej nie może bazować na przypadkach.

Wyjątek? Absolutnie! Jakość musi być wsparta skutecznym rozporządzaniem sprzętem i kadrami, praktyką i profesjonalną wiedzą. Naprawa na drodze gdzieś na pustkowiu to luksus, natomiast Mobilny serwis i mechanik z doświadczeniem tak samo sprawnie wykona ją pod presją nieustannego ruchu. Ukierunkowane przeszkolenie i doświadczenie stanowią założenia doboru zawodowego kierowcy, jaki ma podjąć się transportu autolawetą czy holowania przy użyciu holownika. Właściwe kadry swoją teorią i kwalifikacjami podnoszą jakość naszej palety usług.

Nic Ich w takiej robocie nie odciąży, a nad jakością przychodzi pracować codziennie od początku bowiem by ją utrzymać nie starczy jedynie jedna dobra relacja. Bzdura spowoduje, że zmarnujesz dobrą ocenę, dlatego trzeba o nią dbać zawsze i nie tylko w czystej robocie. Ponieważ wymaga ona profesjonalnej pewności naszych działań. Czasem w związku z tym warto zerknąć w archiwa. Czytając liścik od usatysfakcjonowanego kierowcy przypominamy sobie, że sprostamy i nie musimy się obawiać zlecenia.

Podmiana czy też wulkanizacja koła też funkcjonuje w stałej ofercie

Propozycje zakładów świadczących usługi pomocy drogowej bywają odmienne. Nasza jest dość bogata i nierzadko zdumiewa kierowców pozytywnie.

Grupa znajomych wracała z wczasów, z regionu Ojcowa, dwoma busami. W strefie Austrii rozjeżdżali się. Pierwszy w kierunku A1, następny w kierunku A4. Właśnie ów co jechał na A4 złapał gumę. Zapas, jak się często zdarza, też był bez powietrza, tudzież czegoś do pompowania brak. Ale czy znajdzie się taki, który jak dawniej ma ze sobą w aucie pompkę? kierowca przekręcił w związku z tym do pierwszego by tamten wrócił i wypożyczył mu koło zapasowe. Oczywiście znajomy zdecydował, że wróci, ale zdążył odjechać w zasadzie na tyle daleko, że trzymając się zasad przyjechał by do kolegi za godzinę.

W tym czasie klient zdecydował się w pobliżu zdobyć namiar warsztatu, który naprawi mu opony gdy już tam uda mu się przyjechać. Starał się umówić za około 2 godziny tyle tylko, że zbliżała się 19:00.Po takim czasie mało który zakład wulkanizacji będzie dostępny, lub nawet prawdopodobnie jakikolwiek. W jednym miejscu doradzono mu aby dzwonił po pomoc drogową z mobilnym serwisem. Nie wiedział w jakim celu. Był całkowicie zdziwiony kiedy przekręcił do nas i dowiedział się, że jego koła umiemy zwulkanizować na miejscu zdarzenia.

Świadomość klientów w przedmiocie obszaru usług, jakie dzisiaj powinna dostarczać pomoc drogowa wciąż potrafi być za mała. Częściowo wynika to z faktu, że sporo punktów oferujących te usługi to wciąż zaledwie holowanie i laweta. Rzetelnie jednak musi się powiedzieć, iż stopniowo odchodzą one do lamusa.

Miłe zaskoczenie kierowcy mnogością, a także jakością 24 godzinnej oferty w sposób naturalny jest przyjemne dla mechaników z brygady, ale wyjątkowo pożądaną lekcją tego zdarzenia jest informacja o ofertach jakie uruchomiły się przed kierowcami.

Codziennie o to walczymy!

Ucieczka i nieprzewidywalny pościg

W sercu Austrii doszło do dużej kolizji Autobusu z Nysą. Kto dziś nadal podróżuje Nysą?! Byliśmy pewni, że to chyba jakiś hobbista, pasjonat peerelowskich gadżetów wyruszył takim kolekcjonerskim cackiem i oczywiście coś tam nawaliło. Do wypadku wezwała nas policja z informacją, że mamy zabrać na lawetę busa to znaczy tamtą Nysę.

Samochód wjechała na skrzyżowaniu centralnie w bok autobusu. Nie było poszkodowanych. Nieco stłuczony był kierowca Nysy. Od razu zdecydowanie było widać. że jeżeli to kolekcjoner to nadzwyczaj wierny własnej pasji. Na plecach nosił klasyczną kufajkę i kraciastą flanelową koszulę. Na zadku stare, sprane robocze spodnie. Na nogach gumowce z filcowymi cholewkami to znaczy gumofilce. Łepetynę zasłonił bardzo stylowym, socrealistycznym naleśnikiem. Ideał. Tyle tylko, że nie zbieracz, a zwykły, teraźniejszy rolnik co może cokolwiek był nie z tej ery, lecz na pewno nie z powodu subtelnego stylu. Nie doprowadził do tego incydentu ze względu na przerost promili bowiem był kompletnie trzeźwy. Rzekomo zwrócił jego uwagę jakiś ruch z tyłu pojazdu i zjechał na skrzyżowanie pomimo czerwonego światła.

Gdy dojechaliśmy kierowca Nysy jeszcze legitymował się policjantom. Zorganizowano objazd, lecz i tak oczywiście zbudował się korek w kilku miejscach Oględziny akurat zakończono, więc poproszono nas o sprawne ściągnięcie busa, ponieważ należy oswobodzić autobus, który zamyka całe skrzyżowanie. Czas się zatem liczył,ponadto nadciągała pora szczytu.

Bus to znaczy Nysa nie wbiła się głęboko w autobus. Wgniotła lekko bok, w drobny mak stłukły się dwie szyby boczne i przednia z Nysy, która generalnie była znacznie pokiereszowana. Wozy umiarkowanie były zaczepione zderzakiem Nysy, więc odłączenie autobusu nie tworzyło problemu. Podstawiliśmy lawetę z planem równoległego odseparowania pojazdów z jednoczesnym wciągnięciem Nysy po pomoście na pakę. Nagle zatrzymaliśmy akcję bowiem gdy tylko zbliżyliśmy się do Nyski coś niewątpliwie w niej się poruszyło.

Nieco nas to przeraziło. Czy człowiek wiózł nielegalnych pracowników rolnych. Nic nie powiedział ponieważ bał się kary, a przecież oni, posiniaczeni w efekcie kolizji, dogorywali w Nysce. Jeden z chłopaków nagle odblokował tylne drzwi…

W środku nie było żadnego trupa. Za to z wnętrza, dokładnie na ulicę wyskoczyło całe stado przerażonych prosiaków. Tu trzeba odblokować skrzyżowanie, ale przecież takie wolno biegające po Austrii warchlaki także sprawią nie małe zakłócenie. Cwane potwory rozbiegły się w różne kierunki i lawirowały między mundurowymi, nami i widzami, którzy również przyłączyli się do imprezy, notabene z ogromną rozkoszą. Już zobaczyliśmy naszą lawetę w socjal mediach i te setki memów z prosiaczkami w roli pierwszoplanowej. Na szalonego prosiaczka tylko pomoc drogowa! Trudno. Stało się.

Warchlaki na pace w busie były załadowane właściwie w metalowym, osobnym boksie, jednak w przebiegu kraksy zatrzask otworzył się i gdy otworzyliśmy drzwi pojazdu wystraszone zwierzęta po prostu umknęły unikając zagrożenia. Wyciągnęliśmy ten boks i tu rozpoczęto znosić złapane prosiaczki. Tymczasem skutecznie wciągnęliśmy Nysę na lawetę i zjechaliśmy z drogi. Kierowca autobusu mimo zauważalnych rezultatów stłuczki mógł dotrzeć do bazy samodzielnie.

W stałym zestawie mamy na wyposażeniu lawety obszerną sieć sprężystą do opasywania bagaży na pace. Tego dnia nadała się nadzwyczaj, w całkowicie nowym użyciu. Z ogromnym poświęceniem łapaczy naganialiśmy prosiaczki w wymyśloną z sieci pułapkę i czasem nawet po 2 sztuki przenosiliśmy do boksu. Ciekawscy traktowali to jak wspaniałą rozrywkę, tylko że faktycznie znaleźliśmy wyłącznie 17 warchlaków. Trzy sztuki zaginęły. Możliwe że za jakiś czas będziemy odtwarzać w necie zdjęcia kogoś spacerującego po centrum ze świnią na smyczy. Warchlaki były nadzwyczaj schludne i święty mógł się skusić.

Kierowca busa nie miał żalu. Widział z jakim poświęceniem wyłapywano warchlaki, nawet policjanci się nie oszczędzali. Korzystając z HDS umieściliśmy kojec na tył lawety. Opasaliśmy go taśmą, a także elastyczną siecią towarową. Nie wolno stworzeń przewozić w podobny sposób, ale to nadzwyczajna okoliczność. Winnym całego zdarzenia był rolnik. Zapłacił duży mandat, odpisano mu punkty, a że nie miał assistance, ani żadnego dodatkowego ubezpieczenia to ta operacja też go sporo kosztowała. Szkoda. Miły koleś.

Cóż! Oby opłacone ubezpieczenie nigdy nie było nam konieczne, tylko, że mądrze jest je mieć. pomoc drogowa zawsze będzie do dyspozycji, w dowolnej chwili, z najlepszą jakością pracy, jednak jej praca zawsze kosztuje.