Tania laweta Włochy 24/7

Deklarują gruszki na wierzbie?

Na szczęście nie próbujemy rzucać niespełnialnych gwarancji. Maestria to tylko cel do jakiego próbujemy się zbliżyć. Bodaj natężenie ruchu w rejonie Włoch, które wymyka się obliczeniom i raczej może przynieść przedłużenie momentu naszego przyjazdu na miejsce. Ale prawdopodobnie na 100% dysponujemy właściwym sprzętem. Warunki rzecz jasna nie mają dla nas bariery. HDS poradzi sobie w dowolnej sytuacji z wyciąganiem busa z parowu. Samochody dostawcze i osobowe bezpiecznie będą dowiezione na naszych wciąż weryfikowanych lawetach i autolawetach. Uczciwie możemy zapewnić, że w naszych dobrych rękach busy, furgonetki, niewielkie maszyny budowlane czy wózki widłowe są nie zagrożone. Bo w naszym przykładzie lawetowanie i holowanie to namiętność wzmocniona jakością.

Jakość wiedzy naszych mechaników, naszego sprzętu i mobilnych serwisów tworzy jakość naszych usług. Pora w jakiej bywa nam służyć pomocą na szczęście nie ma wpływu na styl usługi bowiem w sposób naturalny dążymy do doskonałości. Na autostradzie albo na zapomnianych przez diabła przedmieściach Włoch, naprawdę tak samo dokładnie i tak samo sprawnie.

Nie ma wyjątku w Jakości udzielanych przez nas usług.

Gdy ocieramy się o najlepszą jakość to dzięki uruchomieniu efektywnych procedur kierowania kadrami i sprzętem oraz wykorzystaniu specjalistycznej wiedzy podbudowanej doświadczeniem. Niezmiennie możemy być pod presją w chwilach reperacji na szosie. Może się zdarzyć, że gdzieś w głębokim lesie presja jest subtelniejsza, jednak nawet na ulicy obłożnej ustawicznym ruchem mechanik z doświadczeniem w mobilnym serwisie absolutnie się jej nie podda. Przeszkolony, zawodowy kierowca z doświadczeniem siada za kierownicę autolawety, prowadzi holownik w czasie holowania drugiego pojazdu. Jakość naszej oferty w znacznym stopniu zależna jest od kwalifikacji i doświadczenia sprawdzonej kadry.

Oni tworzą naszą moc i będą to robić cały czas bowiem jakość nie chcę zadowolić się jednorazowym triumfem Choćbyś i miał już pewną ocenę nietrudno ją zmarnować. Przeświadczenie co do uczciwości wdrażanych przez nas decyzji potrafi mieć duże znaczenie. Ośmielić nas są w stanie archiwalne listy nawiązujące do prowadzonych zleceń. Jasne, że w archiwach posiadamy i dobre i nieprzyjemne opinie. Na szczęście dobrych jest o niebo więcej i czytanie ich niewątpliwie podbudowuje i potwierdza, że wiemy co robić. Te drugie, jeśli postanowimy je czytać, uczą nas jak nie robić błędów.

Dobre opony to bezdyskusyjna powinność

Poniekąd wiedzą to wszyscy, a jednocześnie niestety, aż w 25% incydentów, które zostały zawinione przez niesprawność pojazdu, jako podstawową przyczynę podaję się wadliwe opony.

Paczka młodych znajomych wracała z Czech kiedy niedaleko Włoch zatrzymała ich policja na zwykłą kontrolę. Nic byśmy o takim zajściu nie wiedzieli, lecz wezwali nas bezpośrednio policjanci.

Rzeczywiście utrzymujemy umowę z policją na przewóz samochodów powypadkowych, ale umowa po pierwsze nie jest na wyłączność, a po drugie nie wykorzystujemy w drogówce jakichkolwiek ziomków w tej sytuacji zaprasza się nas nie systematycznie. Ten przykład był jednak wyjątkowy. Pojazd który przystopowano posiadał całkowicie gołe opony i nie były to Slicki. Skądinąd takich również nie wolno stosować w samochodach przemieszczających się po publicznych drogach. Poproszono nas bo przeważnie utrzymujemy duży asortyment opon dostępnych od ręki. Chociaż prośba abyśmy dowieźli kompletny zestaw wydawała się nieco nietypowa.

Jednak nikt z nas nie zakpił. Auto faktycznie posiadało wszystkie cztery koła z prawie nie zauważalnym bieżnikiem na oponach. Szaleństwo! Na pewno niczego podobnego nie odnotowywaliśmy. Myślisz, że jest nie prawdopodobne żeby którykolwiek kierowca odważył się podróżować na tak zniszczonych kołach. Widać, że to była nie znajomość zasad niedojrzałego mężczyzny, a może powszechna u nas nieostrożność. Tak czy owak,kierowca musiał przyjąć mandat 500 zł, zgubił kilka punktów i odebrano mu dowód rejestracyjny. Jednocześnie zamierzając jechać dalej potrzebował nabyć cztery sprawne opony lub zapakować auto na lawetę.

Mogliśmy wykonać od ręki obydwa pomysły. Konsultacja z właścicielem auta wiele wyjaśniła. Po pierwsze w Czechach okradli ich, bezczelnie odkręcając im cztery koła. Sprawcami prawdopodobnie nie byli Czesi. Tam w zasadzie nikt nie kradnie kół. Młodzi letnicy odpoczywali w górach. W niedużej wiosce udało im się od przypadkowego czeskiego górala nabyć tanio leciwe cztery koła. Zdawało im się, że wystarczą by jakoś dojechać do domu. I pewnie by tak było, ale zatrzymał ich patrol drogówki. Podobne opony w Polsce nie ujdą uwadze policjanta.

Rozmowa dała jeszcze nowe zdumienie. Pojazd posiadał wykupiony niezły assistance z transportem auta na poziomie 1000 km i i to z zagranicy. Nie trzeba było ryzykować nabycia zniszczonych, problematycznych opon. Trzeba było po zgłoszeniu kradzieży w Czechach wsadzić samochód na lawetę i bezpiecznie dojechać do domu bez dodatkowych kosztów,

Niewiedza o usługach jakie dostarczać może pomoc drogowa, tym bardziej kiedy złączy się oferty z ubezpieczeniem assistance, bywa czasami porażająca. Jeśli dodamy do tego brak orientacji w znajomości ważnych zasad bezpieczeństwa, w tych okolicznościach idzie rzecz jasna o dopuszczalną kondycję opon, może to doprowadzić do nieodwracalnego w skutkach epizodu.

Ubezpieczenie naszego samochodu posiadało także opłacone AC. Klient nie był zobligowany do ponoszenia żadnych, dodatkowych kosztów takiego nie sympatycznego zdarzenia którym mogła być kradzież kół. Rozliczono by mu koszt nabycia nowiutkich kół i opon. Przewieziono bez nowych nakładów do domu. A dowodu rejestracyjnego nie potrzeba by pobierać na policji.

To byli otwarci, młodzi ludzie. Kierowca autolawety pamięta ich, choć to było dawno, wyjątkowo dobrze. Ujmujący, sympatyczni, a na końcu drogi podziękowali za konkretne przybliżenie im zasad ubezpieczeń i szczegółowych przepisów kodeksu drogowego.

Ta ignorancja wiele kasy wyciągnęła im z kieszeni. Powinni im to chyba objaśnić wcześniej. Ktokolwiek inny, a nie dopiero obsługa z mobilnego serwisu, jednak to właśnie jest jakość naszych usług – wszechstronna.

Ucieczka i nieprzewidywalny pościg

W centrum Włoch doszło do poważnej stłuczki Autobusu z Nysą. Kto współcześnie wciąż jeździ Nysą?! Byliśmy przekonani, że to jest zbieracz, pasjonat peerelowskich gadżetów wyjechał swoim kolekcjonerskim cackiem i oczywiście coś tam zawiodło. Do incydentu zamówiła nas policja z instrukcją, że musimy wziąć na lawetę busa mianowicie tamtą Nysę.

Samochód wjechała na skrzyżowaniu centralnie w bok autobusu. Nie było ofiar ani pokrzywdzonych. Nieco posiniaczony jak się zdawało był kierowca Nysy. Na pierwszy rzut oka było widać, że jeżeli to hobbista to wyjątkowo wierny osobistej miłości. Na plecach nosił klasyczną kufajkę i kraciastą flanelową koszulę. Na zadku stare, popielate robocze spodnie. Na nogach kalosze z filcowymi cholewkami czyli gumofilce. Głowę zakrył bardzo stylowym, socrealistycznym beretem. Wzór. Tyle tylko, że nie zbieracz, a przeciętny, współczesny farmer co chyba trochę był nie ze swojej epoki, ale na pewno nie z uwagi na efektowny styl. Nie doszło do tego zderzenia ze względu na naddatek promili bo był kompletnie trzeźwy. Chyba przykuł jego uwagę jakiś ruch z tyłu samochodu i wjechał na skrzyżowanie pomimo czerwonego światła.

Kiedy przyjechaliśmy kierowca Nysy ciągle legitymował się policjantom. Urządzono objazd, jednak i tak utworzył się zator we wszystkich punktach. Oględziny akurat zrobiono, więc poproszono nas o szybkie odciągnięcie busa, bowiem musi się oswobodzić autobus, który zamyka całe skrzyżowanie. Czas więc miał znaczenie,tym bardziej, że nadchodziła pora szczytu.

Bus czyli Nysa nie wbiła się mocno w autobus. Wgniotła nieco bok, w drobny mak stłukły się dwie szyby boczne i przednia z Nysy, która generalnie raczej była bardziej pokiereszowana. Wozy subtelnie były spięte zderzakiem Nysy, i tu oczywiście odłączenie autobusu nie stanowiło problemu. Ustawiliśmy lawetę z pomysłem równoczesnego rozłączenia pojazdów z synchronicznym wciągnięciem Nysy po pomoście na pakę. Nagle zatrzymaliśmy akcję bo kiedy ledwie zbliżyliśmy się do busa coś zdecydowanie w nim się poruszyło.

Nieco nas to przestraszyło. Czy człowiek wiózł nielegalnych pracowników rolnych. Nic nie powiedział bowiem bał się kary, a tymczasem oni, poturbowani w efekcie stłuczki, umierali w Nysce. Jeden z chłopaków nagle odblokował tylne drzwi…

W busie nie nie było nielegalnych trupów. Natomiast z wnętrza, bezpośrednio na jezdnię wybiegło całe stado wystraszonych prosiaków. Tu trzeba odblokować skrzyżowanie, ale w zasadzie takie swobodnie ganiające po Włoszech prosiaki też wywołają nie małe zakłócenie. Przewrotne bestie rozbiegły się w różne kierunki i lawirowały między policjantami, nami i gapiami, którzy także dołączyli się do imprezy, skądinąd z wielką frajdą. Natychmiast zobaczymy naszą lawetę w socjal mediach i te tysiące memów z prosiaczkami w roli pierwszoplanowej. Na dzikiego prosiaka jedynie pomoc drogowa! Trudno. Stało się.

Prosiaki w Nysce były załadowane profesjonalnie w metalowym, osobnym kojcu, ale w momencie kraksy zatrzask otworzył się, a kiedy otworzyliśmy drzwi pojazdu spłoszone zwierzęta zwyczajnie uciekły unikając zagrożenia. Wydobyliśmy ten boks i tu wszczęto przynosić odnalezione warchlaki. Tymczasem skutecznie wciągnęliśmy Nysę na lawetę i zjechaliśmy ze skrzyżowania.. Kierowca autobusu mimo wyraźnych efektów stłuczki mógł podjechać do bazy samodzielnie.

W stałym zestawie mamy na wyekwipowaniu lawety ogromną siatkę sprężystą do opinania ładunków na pace. Teraz przydała się bardzo, w zdecydowanie nowym przeznaczeniu. Z dużym poświęceniem łapaczy wpędzaliśmy warchlaki w zaimprowizowaną z sieci zasadzkę i mogło się zdarzyć, że chociażby po 2 sztuki doprowadzaliśmy do boksu. Widzowie mieli doskonałą zabawę, tylko że naprawdę znaleźliśmy wyłącznie 17 prosiaczków. Trzy sztuki przepadły. Możliwe że za kilka tygodni będziemy obserwować w internecie fotografie kogoś podróżującego po centrum ze świnią na smyczy. Prosiaki były nadzwyczaj piękne i ktoś mógł się skusić.

Kierowca Nysy na szczęście nie miał pretensji Obserwował z jakim poświęceniem wyłapywano warchlaki, choćby i mundurowi się nie oszczędzali. Używając HDS umieściliśmy boks na końcu lawety. Opięliśmy go taśmą, a dodatkowo sprężystą siatką towarową. Nie powinno się stworzeń transportować w taki sposób, ale to nadzwyczajna sytuacja. Winnym całego wypadku był farmer. Zapłacił spory mandat, odpisano mu punkty, a że nie wykupił assistance, ani żadnego dodatkowego ubezpieczenia to nasza akcja także go drogo kosztowała. Żal. Miły koleś.

Cóż! Oby wykupione ubezpieczenie nigdy nie stało się nam konieczne, tylko, że świetnie jest nim dysponować. pomoc drogowa zawsze jest gotowa do akcji, w każdej sytuacji, z najwyższą jakością pracy, ale jej usługa przecież kosztuje.